Blog niezależnego wydawnictwa Claroscuro. O losach naszych autorów oraz ich książek. I wiele, wiele więcej

środa, 10 sierpnia 2011

Wywiad: Miguel Imbirimba, autor okładki do Tajnego Agenta J.B.


Jak powstała okładka do Tajnego Agenta Jaime Bundy? Co Imbirimba ma wspólnego z Polską? Jak dogadują się ze sobą Angolczyk i Brazylijczyk? Zapraszamy do przeczytania rozmowy!

Claroscuro : Czy mógłby Pan opowiedzieć nam o początkach Pana przygody z rysunkiem ? Czy zawsze myślał Pan, że to będzie Pana zawód ? Skąd pomysł na ilustrowanie komiksów ?

Miguel Lalor Imbirimba : Rysowałem od zawsze, a od 10 czy 12 roku życia jestem wielkim fanem komiksów. To wtedy miałem okazję zobaczyć wystawę komiksów francuskich i spotkanie to okazało się miłością od pierwszego wejrzenia. Później, żeby dostać się na Akademię Sztuk Pięknych, porzuciłem nawet studiowanie nauk społecznych na uniwersytecie. Jako ciekawostkę powiem, że moim mistrzem był Polak, pan Bohdan Bujnowski, który wywarł ogromny wpływ na mój wybór drogi zawodowej. W pewnym momencie myślałem nawet o podjęciu studiów w Warszawie, tak bardzo mnie zainspirował. Polska zajmuje szczególne miejsce w moim sercu.

C.: Stworzył Pan okładkę do portugalskiego wydania Pepeteli Tajny Agent Jaime Bund, za Pańską zgodą wykorzystaliśmy ją do polskiego wydania książki. Jak do Pana dotarła powieść, i tym samym zlecenie na projekt okładki? Jest Pan Brazylijczykiem, książka napisana została w Angoli. Obecnie mieszka Pan we Francji, prawda?

M.L.I.: W tamtym okresie pracowałem akurat dla wydawnictwa Pepeteli, Editions Dom Quixote w Lizbonie. Fakt, że Pepetela pochodzi z Angoli, a ja z Brazylii bardzo nas do siebie zbliżał. Brazylijczyk zawsze ma coś w sobie z Afrykanina, czy to w genach, czy w duszy. Zostałem więc wybrany do pracy nad okładką książki Pepeteli w sposób zupełnie naturalny. Od dziesięciu lat mieszkam w Paryżu, pracując nad komiksami, ale czasem brakuje mi tworzenia jakiejś okładki.

C.: Po lekturze powieści, miał Pan od razu pomysł na okładkę? Jak podobała się Panu książka?

M.L.I.: Myślę, że ta okładka należy do udanych. Natychmiast zrozumiałem humor i ducha książki, i bardzo przypadła mi ona do gustu. W brazylijskiej odmianie portugalskiego słowo „BUNDA” oznacza pośladki. A Brazylijczycy wyznają prawdziwy kult tej części ciała, co jest oczywistym wpływem kultury afrykańskiej. Postać Jaime jest w 80% własnym tyłkiem, to jakże przedstawić go inaczej?

C.: Czy myśląc o okładce, którą ma Pan zaprojektować, bierze Pod uwagę krąg kulturowy, do którego należą przyszli czytelnicy? Czy zastanawia się Pan nad różnicami w poczuciu humoru, rozumieniu estetyki u odbiorców z różnych państw? Na przykład, czy w Portugalii słyszał Pan taką opinię, że okładka Tajnego Agenta...może sugerować, że to książka dla dzieci? Myśli Pan, że Pańskie intencje zostały poprawnie odczytane?

M.L.I.: Tak, oczywiście, myślałem o efekcie, jaki ten rysunek, dość syntetyczny, może też dziecinny, wywrze na czytelnikach z różnych kultur. Jest to jednak książka angolska, do tego bardzo zabawna. Patrząc z kolei na okładkę francuskiego wydania – uważam, że to katastrofa, od razu widać, że tworzył ją ktoś z zewnątrz, ktoś spoza kultury luzo-afrykańskiej, w żaden sposób nie opowiada o książce. Dla mnie zawsze ważne było to, żeby pozostać bardzo wiernym wobec tonu, w jakim napisana była książka; przy pomocy jednego rysunku, staram się opowiedzieć historię, którą zawiera. I, szczerze, w przypadku Jaime Bundy, udało mi się to.

C.: Wspominał Pan wcześniej o polskim rysowniku, który był pańskim mistrzem i źródłem inspiracji. Mógłby Pan szerzej opisać tę relację?

M.L.I.: Bohdan Bujnowski był wykładowcą rysunku i architektury na uniwersytecie, na którym studiowałem. Bardzo szybko nawiązała się między nami przyjaźń,  dom profesora stał się dla mnie oazą na długie lata. Bohdan był dla mnie mistrzem, w sensie daleko przekraczającym zakres rysunku. On i jego żona Hanna wywarli na mnie ogromny wpływ. Po drodze nauczyłem się kilku słów po polsku i bardzo dużo o historii waszego Kraju. Opuściłem Brazylię, żeby studiować i żyć ze sztuki w Europie, co jest w dużej mierze jego zasługą. Niestety, nigdy nie byłem w Polsce, ale taka wizyta sprawiłaby mi ogromną przyjemność, muszę się kiedyś tam wybrać.

C.: Jakie są Pana plany na przyszłość? Jest Pan znany głównie z komiksów, myśli Pan jednak o ilustrowaniu książek?

M.L.I.: To prawda, że zostałem pełnoetatowym rysownikiem komiksowym, ale znajduję czas na wykonanie kilku ilustracji to tu, to tam. Literatura mnie pasjonuje, dlatego też jestem cały czas otwarty na „ubieranie” książek.

C.: Bardzo dziękuję za rozmowę.


M.L.I.: (po polsku) Dziękuję!

Wywiad przeprowadziła i przetłumaczyła z języka francuskiego Joanna Wojewodzic. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz